Stoję u drzwi i kołaczę... | 2012-11-20 |
Chciałoby się krzyknąć: Okazja! Taką z pewnością miał Zacheusz, niewielki wzrostem celnik, który niewielkie miał pragnienie - zobaczyć Jezusa. Oczyma wyobraźni widzimy już owego dostojnika, który w bogatych szatach, z pierścieniem na palcu, jak łobuz wdrapuje się na drzewo. Musiał to być widok dość komiczny... W ten sposób jednak dowiódł, że zupełnie nie zależy mu na opinii ludzkiej, gdy w grę wchodzi wydarzenie niepowtarzalne i jakże wielkiej wagi. I - jak to zwykle w życiu ludzkim bywa - otrzymał on więcej niż się spodziewał. Czy bowiem mógł liczyć na to, że ów Mistrz znać będzie jego imię? Czy w najśmielszych marzeniach posunąłby się do tego, by rozmawiać z Nim? Czy On, tak znany Nauczyciel mógłby poprosić o gościnę w jego domu - domu celnika, a więc grzesznika? A przecież tak właśnie się stało. I tu natychmiast, pod wpływem Ducha Świętego, zrodziła się deklaracja, charakteryzującą postawę, o którą dopraszać się musiał Pan Bóg u członków Kościoła w Laodycei: „Bądź zimny, albo gorący..." Tak, właśnie takiej postawy oczekuje nasz Pan - jednoznaczności. I to takiej, która płynie ze szczerego serca, nieobłudnej mowy i szczerych intencji. Tacy zasiadać będą w chwale Boga. A Pan wciąż u drzwi stoi i puka... |