Proroka zobaczyć? | 2016-12-11 |
Odwołując się do nieco wcześniej urodzonych, pytam: Czy pamiętacie kolorowe plakaty z białymi polami, na których wpisywano datę i miejsce rozstawienia namiotu, a ponad tym wielkie litery układające się w ciąg wyrazów „CYRK PRZYJECHAŁ\"? Można do tego dośpiewać sobie inne scenki jak jeżdżące auta z charczącą tubą, z której dobywały się na przemian dźwięki melodii i głos spikera, zapraszającego na występy. Ówczesne zakłady pracy, chcąc wspierać ten rodzaj masowej kultury, wykupywały nietanie przecież bilety dla całych rodzin swoich pracowników. I były tłumy! Choćby dlatego, że w telewizji nie było nic ciekawego do oglądania, a słowa internet jeszcze nikt nie znał... Coś się działo... Tak można by powiedzieć nie tylko w odniesieniu do tam-tych wydarzeń, ale i tych opisywanych w dzisiejszej Ewangelii. Ludzie obar-czeni pracą, chętnie przerywali swoje obowiązki, aby doświadczyć czegoś nowego, ciekawego. Powiedzenie, że szukali rozrywki, może byłoby krzywdzące dla niektórych słuchaczy św. Jana. Niejeden przecież przemierzył dziesiątki kilometrów pieszo, aby przekonać się naocznie o potędze ducha owego proroka, o którym wcześniej słyszał. A przychodziło wielu mimo, że ten nie rozpieszczał swoich słuchaczy... Wady palcem wytykał i bez znieczulenia mówił o zbliżającym się końcu świata. Któż by chciał go słuchać? A jednak słuchali - ludzie różnych stanów, stopni wykształcenia czy zamożności. Co ich ciągnęło? Przecież nie tylko owo „zjawisko\", któremu na imię było Jan... Stąd właśnie pyta swoich słuchaczy Pan Jezus: „Coście wyszli zobaczyć? Proroka?\" i dodaje „nawet więcej niż proroka\". W tym z kolei zawarł straszliwe zobowiązanie, bo jeśli przyjąć, że Jan istotnie był prorokiem (a nawet więcej niż prorokiem) to wszystko, co mówił pochodziło od Boga. Jego groźby i zachęty płynęły z nieba. Nie sposób więc ich zignorować. Zatem to, co mogło się zapowiadać jako ciekawe zjawisko, coś w końcu do obejrzenia i posłuchania, u niejednego z „widzów\" wzbudziło pragnienie uczestnictwa w proponowanym dziele nawrócenia. A o to przecież chodziło. Często mówimy o pielgrzymce życia, a pielgrzym tym się różni od turysty, że ten drugi ogląda i ewentualnie podziwia - pielgrzym zaś odwiedzając miejsca naznaczone świadectwem wiary sprzed lat, stara się zrozumieć i współuczestniczyć. Choćby przez modlitwę i budzenie pragnień życia lepszego. My też bądźmy pielgrzymami, nie widzami. |