Płonie i świeci | 2016-12-16 |
Pan Jezus pochwalił dziś św. Jana Chrzciciela słowami co najmniej zastanawiającymi. Powiedział o nim, że był on lampą, co płonie i świeci. Dziś moglibyśmy się nad tym może nie zastanawiać, bo mnóstwo znamy urządzeń, które emitują światło, a wcale nie płoną... Jednak dla ludzi tamtego czasu było oczywistym, że jeśli coś płonie - to świeci, jeśli zaś świeci - to dlatego, że płonie. Czy mamy więc do czynienia z „Bożą tautologią\"? Jednak nie. Mój katecheta (jeszcze z czasów szkoły średniej), obciążony jakimiś dolegliwościami zdrowotnymi, przewidywał dla siebie niedługie życie. Ponieważ jednak aktywnie działał, pocieszał się myślą, że nie to jest istotne, jak długo świeca się pali, ale jakim płomieniem. No, może nie było w tym zbyt wiele skromności, ale odzwierciedlenie rzeczywistości - owszem. W Chrystusowych czasach były przecież kaganki, pochodnie czy oliwne lampki, które normalnie powinny rozsiewać wokół siebie światło. Wystarczyło jednak, że knot był za krótki, łój zamiast oliwy czy dziesiątki innych powodów, dla których owo źródło światła, owszem, płonęło, ale nie świeciło. Może i „żywotność\" takiego źródła światła była długa, ale zupełnie niesatysfakcjonująca. W tym sensie musimy spoglądać na Chrystusową pochwałę i pytać samych siebie o to, czy my dziś świecimy, czy płoniemy, czy może ani jedno, ani drugie? |