Waga ofiarnej życzliwości | 2012-05-24 |
I co? Nie było żadnego rozwiązania? Żadnej trzeciej możliwości? Okazuje się, że była. Autor Dziejów Apostolskich, św. Łukasz, nie podaje czasu, w którym św. Pawłowi przyszła do głowy rewelacyjny pomysł obrony poprzez wskazanie na różnice dzielące saduceuszów od faryzeuszy. Eureka! Wystarczyło powiedzieć, że jest on faryzeuszem i wierzy w świat ducha, aniołów oraz w zmartwychwstanie. Te kwestie dla faryzeuszy były niewątpliwie priorytetowe. Mieli swoje argumenty na poparcie ich prawdziwości, dlatego pojawiająca się sprawa św. Pawła musiała ustąpić - choćby na chwilę. Apostoł jednak wyszedł z opresji zwycięsko. Nie ma wątpliwości, że w tym konkretnym przypadku spełniła się przepowiednia Pana Jezusa o wsparciu ze strony Ducha, który w „owej godzinie" podpowie, co należy mówić. Wydaje się jednak, że jest jeszcze inna kwestia: Chrystus Pan - Nauczyciel i Mistrz apostołów - nie tylko uczył ich, ale też sprawował nad nimi opiekę niemalże ojcowską. Miłość ku tym, których sam wybrał sięgała tak daleko, że w chwili własnej opresji nie prosi Ojca niebieskiego w swojej sprawie, ale myśl Jego, wyrażona modlitwą, kręci się wokół uczniów. Tak bardzo pragnął ich „ustrzec od złego"... To przecież rodzaj testamentu, ostatniej woli, czegoś świętego i nieodwołalnego. Dlatego właśnie testament, ostatnia wola ma taką moc. Przy okazji ogłaszania tejże niejednokrotnie dochodzi też do udzielenia błogosławieństwa - wystarczy przypomnieć sobie choćby Izaaka, który w podeszłych latach udzielał błogosławieństwa Jakubowi. Pamiętamy, jak było ono skuteczne. Stąd wynika kolejny wniosek: ważne jest błogosławieństwo rodzicielskie. Dobrze, aby rodzice swoim dzieciom dobrze życzyli, a te z kolei, aby ceniły sobie ów gest. Błogosławieństwo połączone z modlitwą wysoką falą niesie człowieka przez życie, co widać chociażby na dzisiejszym przykładzie św. Pawła. |