To bardzo ważny głos | 2023-10-04 |
Dzisiaj wspominamy św. Franciszka, którego często określa się jako biedaczynę z Asyżu. Nie zawsze był biedakiem - w dzieciństwie i wieku młodzieńczym zdołał się doskonale zaprzyjaźnić z tym, co nazywamy tym światem. Dziecko z bogatej rodziny. Miał wszystko - do czasu... Kiedy wybuchła wojna między Asyżem a Perugią, akurat jego ojca stać było na to, aby wyposażyć swojego syna w konia, miecz i zbroję. Z tej wyprawy Jan Bernardone (bo tak się naprawdę nazywał) wrócił zdruzgotany. Widząc z bliska okrucieństwo wojny, a wróciwszy na tarczy, pod wpływem szczególnej łaski Bożej zdał sobie sprawę z przemijalności tego świata. Otoczenie go nie rozpoznawało, ojciec był przekonany, że ten postradał zmysły, ale on patrzył na ten świat już innym wzrokiem: szczególnie cennym wydało mu się to, co wyszło spod Bożej ręki i tak szybko przemija. Potrafił odtąd uwielbiać Pana w każdym stworzeniu i posiadł ogromną miłość dla każdego oraz cierpliwość. Bóg odtąd stał się dla niego wszystkim, a skoro miał wszystko, niczego już nie potrzebował. Z wyboru stał się biedakiem, wciąż czując w ustach niedawny smak bezsensownego bogactwa. Do tej sytuacji nie dojrzeli jeszcze adresaci Chrystusowego zaproszenia: jednego przeraziła wizja ubóstwa, drugi uważał za istotniejsze wyprawienie pogrzebu swemu ojcu, jeszcze inny nie potrafił pójść za Mistrzem bez pożegnania się z najbliższymi. Wszystko to są ważne rzeczy, ale gdy Bóg wzywa, nie ma nic istotniejszego. Chwila wezwania może się nie powtórzyć. Franciszek wykorzystał swoją szansę: nie tylko swoje życie odmienił, ale autentyzmem swoim pociągnął na nowe drogi Boże część towarzyszy dawnych zabaw - rozpalił w nich miłość tak wielką, która z powodu mnożących się zastępów franciszkańskich, doprowadziła do odnowy Kościoła. A wystarczyło wsłuchać się w głos Pana Boga.
|