Coraz lżejsze laptopy, szybkie i wielofunkcyjne tablety czy telefony komórkowe, samodzielnie pracujące odkurzacze albo przydomowe kosiarki - taki postęp! A czemu to zawdzięczamy? Ciągłej miniaturyzacji skomplikowanych układów elektronicznych i napędów elektrycznych. Ponad trzy dekady temu, podczas spotkania kolędowego, pewien młody człowiek, świeżo upieczony małżonek - gdy rozmowa zeszła na te właśnie tory - mówił, że to jeszcze nie koniec, że jeszcze większe cuda techniki oglądać będziemy za sprawą właśnie ciągłej miniaturyzacji, a w związku z tym powierzania większej liczby funkcji coraz mniejszym elementom elektronicznym. Tyle że - jak powiedział - zmieniło to zupełnie obraz pracy w sektorze produkującym miniaturowe podzespoły elektroniczne: przyzwyczailiśmy się do tego, że przychodząc do pracy, w szatni zostawiamy czyste ubranie, a przyodziewamy robocze. To fakt, że pracują tam głównie roboty, ale inżynierowie tam zatrudnieni, w szatni zostawiają swoje ubrania, a nakładają na siebie czyste, sterylne fartuchy i kitle, aby nawet najmniejszy pyłek nie spadł na jakąkolwiek warstwę mikroprocesora, bo to zaburzyłoby jego pracę... Nawet najmniejszy pyłek...

   Pan Bóg wszystkich nas zaprosił do nieba i zapowiedział, że nic nieczystego tam się nie dostanie. Ta rzeczywistość ma być absolutnie sterylna i wolna od najmniejszej nawet przypadłości. Całe życie mamy nad tym pracować, aby uwolnić się od naleciałości grzechowych. Można tu mówić o pewnym podobieństwie do przechowalni owoców. Tam lądują tylko przesortowane sztuki - owoce obite i pokaleczone nadawać się będą co najwyżej na kompot lub na dżem. Jeśli zaś są gnijące, to ...

   Tak, kontrola jakości w niebie jest wyjątkowo skuteczna. Dlatego wielcy święci, jeszcze z tej strony, gdy mieli czas, starali się usunąć każdą skazę, zabliźnić każdą ranę i ciągle porządkować się wewnętrznie. Zepsutego jabłka nikt o zdrowych zmysłach nawet na dżem nie zechce, a Pan Bóg miałby wpuścić duszę zepsutą w strefę największej czystości?