Próbując postawić się w roli Matki Najświętszej oraz kuzynów Pana Jezusa, po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii, prawdopodobnie odczuwamy przykrość... Owszem, wiemy, że to Pan Jezus, ale czy wolno Mu było tak powiedzieć?

   Przypominam sobie niejednokrotne napomnienia - nieżyjącego już - wicerektora pelplińskiego seminarium, mówiącego do wszystkich kleryków: Przekraczając próg tego budynku, decydując się na służbę Panu Bogu, właśnie Jemu i Kościołowi oddaliście swoje życie. Ono już do was nie należy. A powiedziane to bywało z okazji zbyt częstych odwiedzin rodziny czy znajomych do któregoś z kleryków, albo gdy któryś usiłował wyprosić zgodę na wyjazd do domu pod pretekstem rodzinnej uroczystości. Z kolei gdy wracaliśmy na ferie czy wakacje, to proboszcz macierzystej parafii, zawsze wyszukiwał jakieś zajęcia dla swoich kleryków, byle tylko nie spędzali zbyt wiele czasu w domu czy u znajomych. Nie były to jakieś wyczerpujące prace - ot, po prostu zajęcia kancelaryjne, porządkowe czy dekoratorskie. Nic nadzwyczajnego, ale było zajęcie przy kościele. Gdy zaś znalazłem się na pierwszej placówce w dużej diecezji chełmińskiej, do domu miałem sześć godzin jazdy pociągiem (w jedną stronę). Oczywistym więc było, że wyjazdy do rodziców odbywały się raz na dwa miesiące lub rzadziej. Kiedyś jednak proboszcz (którego skądinąd bardzo dobrze wspominam) powiedział do drugiego wikariusza w tamtej parafii: Jeśli Zenek wyobraża sobie, że będzie mógł tak często jeździć do domu, to się grubo myli...

   To było pokolenie kapłanów, którzy na serio potraktowali Chrystusowe napomnienie: Kto kocha ojca lub matkę, brata lub siostrę ... bardziej niż Mnie, nie nadaje się do królestwa niebieskiego. Nie tylko sami starali się żyć według tego wskazania, ale - w duchu odpowiedzialności za kolejne pokolenie sług Bożych - tak samo chcieli wychować swoich następców.

   Tak więc należy patrzeć na Chrystusa, który z miłości do Ojca niebieskiego, najpierw dążył do wykonania zadania przez Niego zleconego, najwyżej potem kultywując tradycję rodzinnych spotkań.