Wielkie żniwo | 2010-07-04 |
Chrystus swoim nauczaniem porywał tłumy i to nie tylko dlatego, że dokonywał cudów. Wielokrotnie słyszano słowa pochwały w stylu: „Nikt jeszcze nie przemawiał tak jak On.” albo „Czyż serce nie pałało w nas, gdy rozmawiał z nami i Pisma nam wyjaśniał.” W pewnym miejscu sami słuchacze dochodzą do wniosku, że „przemawiał do nich jak ktoś, kto ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie.” To wszystko prawda, ale jest jeszcze jeden szczegół: Pan Jezus posługiwał się prostymi przykładami. Słuchacze Jemu współcześni doskonale rozumieli analogie i porównania, jakie stosował. Dziś mamy z nimi nieco kłopotu. Zwłaszcza dzieci. Krowa to przecież dla nich jedynie słowo i być może niektórym kojarzy się z… czekoladą „Milką”. Ale to wszystko. Mleko przecież nie pochodzi od krowy, tylko z kartonika, czy ze sklepu. Podobnie jest z chlebem, sałatą czy mięsem… W mentalności ludzkiej brakuje dziś często bezpośredniego przełożenia bogatej natury na ludzką konsumpcję. Dziś dni modlitw o dobre urodzaje nie wywołują już fali pobożności, bo chleb i tak w „Lidlu” będzie – jeśli nie z polskiego, to z indyjskiego zboża… Dawniej, gdy żniwiarze z sierpem w ręku pochylać się musieli nad każdym kłosem, starali się nie uronić żadnego z nich. Wiedzieli, że każde ziarno to życie ich rodzin. W czasie żniw należało się śpieszyć, wykorzystując dobrą pogodę, bo gdy ta się zmieni, zmarnują się zbiory – życie się zmarnuje. Wszyscy więc wiedzieli, że na czas żniw potrzeba jak najwięcej rąk do pracy, by ocalić życie. Czy i my w dzisiejszych czasach rozumiemy, że owe żniwa – to życie? Plony może nie zachwycają, ale właśnie dlatego zebrać trzeba wszystko, więc potrzeba żniwiarzy. Na Bożym żniwie są nimi już nie tylko kapłani, ale wielu, wielu świeckich. Są nimi przede wszystkim rodzice, którzy zobowiązani są do ocalenia tego, co cennego w sercach ich dzieci pozostało. Są nimi też nauczyciele i wychowawcy, którzy są w stanie oddzielić zboże od chwastów. Jednoczmy się w tych wysiłkach, aby życie ocalić… |