Ludzie działają często pod wpływem emocji i uczuć. W ten sposób dokonują niekiedy niewłaściwych wyborów. Gorsza, że bywają to czasem wybory całożyciowe, jak na przykład wybór stanu, zawodu czy małżonka. Są też i inne wybory - te, które mają wpływ na życie publiczne. Niegdyś wpływ przeciętnego obywatela nie był tak znaczący, bo wybór władcy był niejako poza jego możliwościami. Byli jednak tacy, którzy decyzje podejmowali. To przedstawiciele znaczących rodów, dla których dokonanie takiego wyboru często było sprawą prestiżu lub wulgarnie rozumianego interesu. Na tym pułapie zapadały decyzje, które przeciętni obywatele często musieli po prostu przyjmować do wiadomości. Aby jednak uniknąć błędnych decyzji w tak ważnych kwestiach radzono się proroków, którzy pytali o wolę Bożą. Bóg zaś odpowiadał i wskazywał na tych, których przewidział, przeznaczył i uznał godnymi. Tak było z Saulem, tak było z Dawidem i jego synem Salomonem. Tak też było z wieloma innymi władcami w Izraelu.

Nie zawsze jednak ludzie chcieli pytać Pana Boga. Sami ustanawiali sobie władców według własnych upodobań. Dlatego ustami proroka Ozeasza napomina Bóg członków swojego ludu: „Synowie Izraela czynili sobie królów, lecz wbrew mojej woli, książąt mianowali, też bez mojej wiedzy." Ci zaś, aby przypodobać się ludowi, zgadzali się na wiele działań sprzeciwiających się woli Najwyższego. To zaś sprowadziło zgubę na naród wybrany.

Warto się zastanowić - zwłaszcza w obliczu nadchodzących wyborów prezydenckich - czy decyzje swoje podejmować będziemy pytając Boga w modlitwie o Jego wolę, czy kierować się będziemy emocjami, uczuciami, uzależniać je będziemy od obietnicy spełnienia zachcianek.