Pan nierychliwy... | 2022-06-14 |
Miał Pan Bóg pod ręką swego proroka. Ten posłusznie udał się do Achaba i oznajmił, oficjalnie, wyrok Bożego Trybunału za winę zaciągniętą z powodu Nabota. Przerażeniem napełniło się serce króla i - na szczęście - podjął pokutę, rozdarł szaty i szaty królewskie zastąpił pokutnym worem. Po raz kolejny okazało się, że Pan Bóg nie jest mściwy i nie próbuje za wszelką cenę odegrać się na swych przeciwnikach. Oznajmił, że kara nie dotknie go jednak. Nie jego... ale jego syna już tak. To dopiero może obudzić nasze z kolei poczucie sprawiedliwości: Dlaczego syn ma cierpieć za winy swego ojca, czy raczej matki - albo ich obojga? Nie chodzi o TEN konkretny czyn, choć był on niewątpliwie haniebny. Ważniejszy jest tak zwany całokształt. Co przez to rozumiemy? Długofalową wierność lub niewierność Bogu. Wyobraźmy sobie rodzinę, tę królewską, w której matka - poganka miała tak wiele do powiedzenia, która trzęsła domem. Kult pogański deptał wierność Panu i w tej atmosferze wychowywały się dzieci. Ochozjasz, ich syn, gdy doznał urazu (prawdopodobnie) kręgosłupa, złożony boleścią, nie szukał ratunku u Pana, ale przez posłańców, szukał ratunku u Beelzebuba, boga Ekronu. Nie trzeba mu było dokładać starych win ojca - miał wystarczająco dużo swoich. Dlatego też kara, zapowiedziana przez Eliasza, była nie tyle skutkiem mordu dokonanego przez (de facto) Jezabel na Nabocie, ile raczej priorytetów wtłoczonych w umysł Ochozjasza przez Jezabel i Achaba. Wśród owych priorytetów nie było wierności Bogu... Jakże to ważne, aby nie tylko żyć głębią wiary, ale umiejętnie przekazywać miłość do Boga kolejnemu pokoleniu!
|