Bogu ufać | 2015-06-30 |
Przepiękne jest dzisiejsze czytanie, dotyczące zburzenia Sodomy i Gomory. Bynajmniej nie ze względu na efekt końcowy Bożego działania, ale dlatego, że uczy w przekonujący sposób posłuszeństwa Bożej woli.
Znajdujemy tu mianowicie opis dwóch różnych środowisk: ludzie nie tyle ze wsi, bo to nomadowie, ile raczej ludzie natury oraz ludzie z miasta. Zupełne przeciwieństwo! Jedni świadomi swojej zależności od Boga w każdym przejawie swego życia (pogoda, zarazy, kataklizmy, dzikie zwierzęta i inne) oraz pewni siebie mieszkańcy miast, zabezpieczeni murami od zewnątrz, wewnętrznie zaopatrzeni w prowiant i zapasy wody przekonani byli o swej niezależności wobec Stwórcy, pozwalający sobie na ignorowanie najoczywistszych norm moralnych. Ostrzerzenia na nic się zdały. Tu można było mówić o prawdziwej zatwardziałości, a nawet o hardości.
Warto zauważyć jeszcze jedno: jakże łatwo zainfekować się takim stylem życia! Za przykład może posłużyć Lot ze swą rodziną. Co prawda w oczach Bożych byli oni nadal wystarczająco doskonali, aby ich wyrwać spośród na śmierć przeznaczonych, ale już wykazywali pewne cechy przywiązania do "miastowego" stylu życia: ociągali się znacznie z wyjściem z miasta tak, iż aniołowie musieli ich wyciągać stamtąd, za wszelką cenę nie chcieli wrócić do "natury" dlatego prosili o możliwość udania się do innego miasta, choćby małego, ale miasta. I wreszcie zwrócenie się ku przeszłości (z tragicznym finałem nieposłuszeństwa żony Lota) świadczy jednak o przywiązaniu do tak niedawno nabytego stylu życia.
Wynika stąd, że cywilizacja łączy ludzi między sobą, ale z powodu zdobywanych osiągnięć, rozbudza pychę, a przez to oddala od Boga. Trzeba dużo modlitwy, aby korzystając z tego, co stanowi dobrodziejstwo cywilizacyjne, nie odłączyć się od Tego, który dzięki któremu stało się to możliwe.
|