Przypowieść o siewcy | 2016-09-17 |
Wydawać by się mogło, że po wielokrotnej analizie tejże przypowieści niczego więcej wydobyć z niej nie można. Zwykle ziarna, o których w niej mowa, kojarzymy ze Słowem Bożym. Zapewne słusznie. Zwróćmy jednak uwagę, że w ostatnim zdaniu dzisiejszej perykopy mówi Pan Jezus wyraźnie: „W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość\". Mowa tu więc wyraźnie ludziach. Pomyślmy. Nie wiem, czy do tej pory, ale bywało, że weekendowe wydania lokalnych gazet poświęcały całą stronę na prezentację zdjęć noworodków, które właśnie w minionych dniach stały się radością swoich rodziców. Oburzyłyby się pewnie mamy tychże dzieci, ale dla mnie wszystkie one podobne były do siebie jak - nie przymierzając - jajka w kratkach... albo jak ziarna do siewu... Wszystkie takie podobne! Ale będą mijały dni, tygodnie, miesiące i lata, a zaczną się nieprawdopodobnie różnić. Przede wszystkim dlatego, że inne w nich geny, ale też dlatego, że w inne „wpadać będą\" środowiska. Od tego zależeć będzie ilu wyrośnie z nich świętych, ilu uczonych, ilu przestępców... Padać bowiem będą „na drogę\", „między ciernie\", „na glebę skalistą\" - co, oczywiście, oznaczać ma różne warunki, w jakich przyjdzie rozwijać się owym ludziom. A oczekiwanie na owoce jest... |