Biedny Szymon | 2010-08-05 |
Rzeczywiście, biedny Szymon... Taką przeżywać musiał huśtawkę nastrojów: najpierw pochwalony przez Pana Jezusa za właściwe zdefiniowanie Jego osoby, a potem bardzo surowo skarcony. Nazwanie Chrystusa Synem Boga Żywego trafiło się św. Piotrowi - jak to powtarzamy w naszym porzekadle - „jak ślepej kurze ziarno". Potwierdził to sam Pan Jezus przyznając, że to rodzaj wielkiego wyróżnienia - natchnienie pochodzące od Boga Ojca. Słowem: nie było w tym żadnej Piotrowej zasługi. Nie doszedł do tego drogą dedukcji i osobistych przemyśleń. Po prostu trafiło się mu. Może właśnie fakt uzyskania pochwały od Mistrza tak bardzo ośmielił Piotra i umocnił wiarę w siebie do tego stopnia, że odważył się kwestionować Boże plany. Po ludzku go rozumiemy. I my przecież staramy się wypierać z własnej świadomości konieczność rozstania się z najbliższymi, gdy lekarze zawyrokowali już nieuleczalną chorobę. Oszukujemy wówczas siebie i naszych chorych, mając nadzieję na cudowne rozwiązanie problemu. Ta właśnie nadzieja, połączona z chęcią wsparcia Chrystusa, nakazała Piotrowi zaprotestować przeciwko Bożym planom. Biedny - nie spodziewał się tak surowej krytyki. Czy zasłużył na takie potraktowanie? Dla nas jest to pewien rodzaj ostrzeżenia: Bóg może człowiekowi, bez najmniejszej zasługi z jego strony, dać wspaniałe światło umysłu. I jak długo będzie on zacieśniał więzy z Bogiem, liczyć może na Boże prowadzenie. Gorzej, gdy uwierzy w siebie, w swoją szczęśliwą gwiazdę i zacznie wyrokować na podstawie nielicznych danych oraz osobistej wiedzy, wypływającej z oczytania i życiowego doświadczenia. Zupełnie niewinnie może popaść w pułapkę bezdusznego intelektualizmu, przeciwnego woli Bożej.
|