Pierwowzór miłości | 2010-12-26 |
To naturalne, że ci, którzy dają życie nowemu człowiekowi, pragną by był podobny do nich. Dlatego właśnie wiele zabiegów wychowawczych ukierunkowanych jest na osiągnięcie tego celu. Nic w tym dziwnego - ostatecznie również i sam Bóg, stwarzając człowieka, uczynił go obrazem swej własnej wieczności. Też pragnął, byśmy byli podobni do Niego. To jasne, że nie w wymiarze zewnętrznym, fizycznym - bo przecież taki w przypadku najdoskonalszej Istoty Duchowej po prostu nie istnieje, ale w wymiarze duchowym, o wiele ważniejszym od tamtego.
Cieszyłby się zapewne Pan Bóg, gdyby spoglądając na ludzi stworzonych przez Niego, można było powiedzieć: Od razu widać, że to stworzenie Boże. Tak przecież w Bożym zamyśle miało być. Ta istota, najdoskonalsza ze stworzeń, na obraz i podobieństwo Boże przecież powstała. Jak Ojciec i Syn, spięci najdoskonalszą Miłością - Duchem Świętym, stanowią idealną jedność, tak miło być też z człowiekiem: mężczyzna i kobieta zanurzeni w Bożej Miłości mocą sakramentu małżeństwa mają dawać początek doskonałej wspólnocie miłości: wzajemnie sobie oddani, w siebie wsłuchani, ufający sobie, nawzajem sobie służący - na dobre i na złe, do końca ziemskich dni. To z ich płodnej miłości rodzące się życie ma być - w zamyśle Bożym - chronione tak, jak czynił to św. Józef, uciekając z małym Jezusem aż do Egiptu - bo tak chciał Bóg. Ponieważ zaś miłość rodzicielska, z natury swej nastawiona jest na ciągłe dawanie i poświęcanie się dla swego potomstwa, Pan Bóg w Dekalogu nakaz czci rodzicielskiej umieścił tuż po trzech przykazaniach odnoszących się do Niego. Och, gdybyśmy tak chcieli być podobni do Boga! Nie trzeba by było nakazów, napomnień i przestróg. Wszyscy odnajdywaliby radość w samy służeniu sobie z miłości. |