Będziecie Mnie szukać | 2010-05-02 |
Te słowa wypowiedział Pan Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy po wyjściu stamtąd Judasza. Dodał zaś natychmiast: “ale - jak to Żydom powiedziałem, tak i teraz wam mówię - dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. Biorąc pod uwagę szczegół o wyjściu Judasza, można by pomyśleć, że on jednak mógł pójść “tam gdzie Chrystus”... Tam, czyli “w objęcia śmierci”. Apostołowie nie mogli, bo jeszcze Chrystus nie zmartwychwstał. Musiał przecież pójść jako pierwszy, by przygotować im miejsce. Wtedy będą mogli...
Gdyby nawet nie upierać się przy takiej egzegezie dzisiejszego fragmentu Janowej Ewangelii, to z pewnością odwołać by się można do doświadczeń rodzinnych wielu spośród nas. Gdy “cielęcy” upór, wbrew logicznym argumentom i sile doświadczenia rodziców czy dziadków, budował sobie twierdzę na szczytach młodzieńczej intuicji, owi starsi, dając za wygraną, mawiali: “Wam się jeszcze oczy otworzą, gdy mnie się zamkną.” I pewnie nieraz już słowa te wracały koszmarem do pamięci i sumienia, budząc zawstydzenie oraz ciąg postanowień.
Wydaje się, że coś z tej logiki uobecnia się w Chrystusowym “Będziecie Mnie szukać”... To krótkie proroctwo wskazuje bowiem na czynność niedokonaną: Jak długo szukać? Czy w ogóle znajdziemy? A Pan Jezus, w typowym dla siebie stylu, jakby nie zauważając własnej wypowiedzi, dodaje coś o nowym przykazaniu wzajemnej miłości. Ponieważ nie może tu być mowy o braku logiki, chodzić może tylko o jedno: odnajdziemy Chrystusa w czynnej miłości bliźniego. By jednak nie wyczerpał się zapas oliwy, a żar gotowości nie zgasł przedwcześnie, należy wciąż uzupełniać zapasy trwając przed Jego Majestatem. Nie bójmy się tracić czasu dla Boga. To dla nas adoracje, dla nas sakramenty, dla nas Eucharystie, Pismo św., rekolekcje itd - byle nie stracić z oczu Chrystusa, byle nie obudzić się za późo, bo nie znajdziemy... |