Nie opuszczę cię | 2015-07-06 |
Jakub, syn Izaaka - czymże zasłużył sobie na wyjątkową życzliwość Bożą, potwierdzoną licznymi obietnicami? Przecież nie był nawet synem pierworodnym. Ten przywilej nabył dla siebie w dość dwuznacznych okolicznościach, zaś ojcowskie błogosławieństwo uzyskał podstępem, by nie powiedzieć, że je po prostu je wykradł. Tymczasem Panu Bogu zdaje się to w ogóle nie przeszkadzać. Mało tego: powracającemu w rodzinne strony Jakubowi ukazuje się On w cudowny sposób i zapewnia o swojej trosce: „Ja jestem z tobą i będę cię strzegł dokądkolwiek się udasz; a potem sprowadzę cię z powrotem do tego kraju. bo nie opuszczę cię, dopóki nie spełnię tego, co ci obiecuję." I jakie by stąd można wyciągnąć wnioski? Aż nie chce się ich formułować... Czyżby nieuczciwość w oczach Bożych znajdowała usprawiedliwienie? Spójrzmy jednak na to z innej strony. Punktem kulminacyjnym jest tu kwestia błogosławieństwa. Choć na mocy prawa należało się ono starszemu bratu, to ten wyraźnie nim wzgardził, sprzedając je za miskę soczewicy. Na tym tle wyłudzenie ojcowskiego błogosławieństwa należnego pierworodnemu, było jedynie dopełnieniem formalności. Ezaw wyraźnie nie cenił sobie tak wielkiego przywileju i - można powiedzieć - że sam siebie ukarał. Tu kojarzą się słowa Pana Jezusa wypowiedziane do swych współwyznawców: „Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce." Jest jeszcze inna kwestia: Jakub z całych sił zabiegał o owo błogosławieństwo i - trzeba powiedzieć - że zrobił naprawdę wszystko, aby je uzyskać. Moglibyśmy porównać to (w początkach wakacji) do szkolnej promocji: każdy nauczyciel chętniej postawi dobrą ocenę uczniowi mniej zdolnemu, a pracowitemu, dowodzącemu w praktyce, że zależy mu na niej, niż leniwemu „pewniakowi". Stąd rodzi się pytanie o świadomość wartości błogosławieństwa Bożego wśród dzisiejszych chrześcijan. Czy jeszcze wierzą w jego moc i czy im w ogóle na nim zależy?
|