Aby On wzrastał | 2015-07-12 |
Prorok Amos, wymieniony w pierwszym czytaniu, żył w ósmym wieku przed Chrystusem. Pochodził z Tekoa, miasta w Judzie, ale prorocką działalność rozwijał na terenie państwa północnego i to akurat w Betel - nieprawym, czy jak kto woli, schizmatyckim sanktuarium Izraela. Sam Bóg judzką Jerozolimę obrał sobie na zamieszkanie. Jednak po podziale królestwa na północne i południowe, Izraelici wymyślili sobie, że korzystanie z świątyni jerozolimskiej uzależni ich od południowców i dlatego u siebie nie tylko odważyli się wybudować świątynię, ale też zatrudnili kapłanów oraz proroków. Z punktu widzenia Prawa był to kult absolutnie nielegalny. Ponadto „prorocy" zatrudnieni byli w oczywisty sposób zależni od swego pracodawcy, czyli króla. Jakże mógłby taki prorok występować z krytyką władzy, która go karmi? Właśnie dlatego, wobec rozlicznych grzechów ludzi tego kraju i jego władców, posłał Bóg do Betel Amosa, którego sam wybrał i to (o, ironio!) spośród pasterzy i nacinających sykomory. Ten prorok nie bał się rzeczy nazywać po imieniu i odważnie wytykał błędy Izraelitom. Nic więc dziwnego, że Amazjasz, kapłan z Betel, czując zagrożenie, usiłował wypędzić Amosa ze „swojego" terytorium. Opis przedstawionej sytuacji doskonale komponuje się z myślą zawartą w dwóch kolejnych czytaniach, gdzie Pan Jezus potwierdza posiadanie suwerennej władzy w zakresie dokonywania wyboru apostołów, a św. Paweł podkreśla fakt Bożego wybrania, właściwego wszystkim ludziom, które absolutnie nie jest wynikiem sprytnego dostosowania się do zmiennych okoliczności, ale owocem odwiecznego planu Boga. Nieskuteczność działania zawodowych czy urzędowych kapłanów i proroków wynikała przede wszystkim z kalkulanckiego charakteru wykonywanej posługi. Praktyczne podejście do życia nakazywało tak balansować między prawem Bożym i świeckim, by nie utracić pracy. Amos zaś siebie w żadnych kalkulacjach nie uwzględniał, dbał wyłącznie o to, by to Bóg przez jego działania został wywyższony. |