Różne sposoby słuchania | 2015-10-06 |
Scena z dzisiejszej Ewangelii fascynuje mnie od dawna. Oczywistym jest, że podejmowanie takiego Gościa, którym zachwycają się tłumy, który ma wiele do powiedzenia, zwany jest Nauczycielem, a do tego jest cudotwórcą, to naprawdę ogromne przeżycie. Nic dziwnego więc, że wiązać się to musiało z niezwykle gorącą atmosferą i wielkim napięciem w domu. Aby dostać się w pobliże Chrystusa, ludzie przeciskali się przez tłum. Pamiętamy kobietę, której pragnieniem było choćby dotknąć się Jego płaszcza oraz owych czterech, którzy przez dach opuścili paralityka w sam środek przed Jezusa. Tu zaś obie wspominane dziś kobiety miały Go - dosłownie - na wyciągnięcie ręki. Niegodziwością byłoby nie wykorzystać takiej okazji. Tyle tylko, że był to zarazem Nauczyciel i Gość. Trzeba Go było też godnie podjąć. I tu pojawił się problem, zakończony skargą niesioną przed samego Chrystusa. Ciekawym jest jednak to, że Maria słuchają - owszem - obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona, ale można odnieść wrażenie, że - mimo wszystko - czerpała wyłączną przyjemność ze słuchania Mistrza. Marta natomiast chciała przede wszystkim coś ofiarować. Dlatego właśnie krzątała się i starała jak mogła najlepiej. Jasnym jest zaś, że przy pomocy siostry szybciej uwinęłaby się z posługą i mogłaby więcej czasu poświęcić na słuchanie. Pamiętamy zaś, że po śmierci Łazarza ta, która wyłącznie słuchała, zupełnie straciła głowę i pozostała w domu, czekając na przybycie Pana Jezusa. Marta natomiast, której słuchanie łączyło się z usługiwaniem, wyznała wiarę w Chrystusa, zdolną pobudzić Go do spełnienia cudu. Wniosek stąd taki, że samo delektowanie się słuchaniem - nawet z miłością, ale bez działania - nie jest w stanie rozbudzić wiary potrzebnej do zaistnienia cudów. Słuchajmy więc nie dla samego słuchania, ale dla pełniejszej mobilizacji do działania. |