Wspólnota ducha | 2016-04-05 |
„Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących...\" - w ten sposób św. Łukasz przedstawia pierwszą gminę chrześcijańską z Jerozolimy. Ciekawe, że na ten przykład chętnie powoływali się komuniści, z natury rzeczy walczący z religią. Im jednak bardziej do gustu przypadły słowa z tego samego fragmentu Dziejów Apostolskich: „Nikt nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne\". No, cóż? Brali to, co im pasowało. Jednakże ta wspólnota, za ideał uznawana, nie do końca godna jest polecenia. Dlaczego? Tworzący ją ludzie zbyt prosto zinterpretowali słowa Pana Jezusa: „Przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie...\" Założyli, że musi to nastąpić za ich życia. Nie doczekali się. W swoim zaś oczekiwaniu oddali się wyłącznie modlitwie. Sprzedawali domy i pola, pieniądze dzielili, dzielili, dzielili... aż ich w końcu zabrakło. Św. Paweł w późniejszych latach na terenach misyjnych musiał kwestować na rzecz braci w Jerozolimie. Wspólnota dóbr nie zawsze przynosi korzyść. Czasem wręcz deprawuje. Pamiętamy to z czasów tzw. socjalistycznej ojczyzny. Jeśli coś nie jest moje, to znaczy, że niczyje, a to oznacza brak motywacji do troszczenia się o te dobra. Ponadto dzielenie tego, co za darmo jest rozdawane rozbestwia. Wystarczy sobie przypomnieć, co działo się podczas dzielenia darów zagranicznych w czasie stanu wojennego. Iluż to ludzi podzieliło się, iluż odwróciło się od Kościoła, od Boga - ze względu na materię. To nie może być celem samym w sobie. O wiele ważniejsze jest tworzenie wspólnoty ducha. Dlatego Pan Jezus w dzisiejszej Ewangelii napomina Nikodema, że „trzeba się narodzić na nowo\". Narodzić się z wody i Ducha. Cokolwiek opiera się na dobrach duchowych, ma szansę wzrostu i powodzenia. Wszystko zaś, co na materii budowane, z prochem przepadnie.
|