Nie zawsze jest pierwszy maja... | 2015-12-03 |
To powiedzenie ukute zostało w czasach nieboszczki komuny i odnosiło się, oczywiście do tzw. Święta Pracy - dnia od pracy wolnego, dnia kolorowych pochodów i festynów, marszów orkiestrowych, darmowych kiełbasek... Małe dzieci, siedzące na ramionach swych ojców, machające małymi chorągiewkami, zwykle przy pięknej pogodzie. To musiało rodzić miłe skojarzenia w osobach powierzchownie odbierających ten świat i bezrefleksyjnie, bez głębszej analizy akceptujących istniejący porządek. Wielu nie tylko godziło się na niego, ale też potrafiło żyć z nim w symbiozie, czerpiąc dla siebie korzyści z trwającego porządku. Zapisywali się do partii, podpisywali lojalki, ale w duszy Pana Boga się nie wyparli. Ślubowali potajemnie w odległym kościele, dzieci chrzcili i przygotowywali je do I Komunii św. - też potajemnie. Partia i może o tym wiedziała, ale "w papierach się zgadzało". Ci ludzie, niejednokrotnie piastując wysokie stanowiska - bywało - załatwiali coś dla Kościoła, na przykład pozwolenia czy materiały budowlane. I wydawało się, że dobrze było. Było, ale się skończyło. Była świeczka dla Pana Boga, dla diabła ogarek. Ale w papierach wszystko się zgadzało... I tych partyjnych i tych kościelnych... Pana Boga kochać jednak trzeba "z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił swoich". Nie można mówić "Panie, Panie", a co innego robić. To budowla na piasku wznoszona. Nie wytrzyma próby czasu. Dziś nie jest inaczej, choć partia już pogrzebana. Jej miejsce zajął materializm praktyczny i ma o wiele więcej zwolenników. W papierach wszystko się zgadza: chrzest, Komunia św., bierzmowanie, ślub kościelny... Pogrzeb też będzie "z księdzem" i krzyż na nagrobku - w papierach wszystko będzie się zgadzać... Cóż z tego, jeśli ducha w tym nigdy nie było? Domek na piasku wznoszony pozostanie - domek z kart. Papierowy. |