Rodowód | 2015-12-17 |
Drzewa genealogiczne. Nie były one kiedyś tak popularne jak dziś. Obecnie rzeczywiście wielu ludzi poświęca czas i pieniądze, przeczesując archiwa, czasem wynajmując do tego celu działające na tym polu firmy bądź detektywów archiwistów. Po co? Czy tylko po to, aby w przyszłości zaimponować wnukom szlacheckim pochodzeniem? A jeśli się okaże, że nie było ono szlacheckie? Co prawda, zawodowcy potrafią uszlachcić nawet zaściankowego parobka, ale z pewnością nie o to chodzi wytrwałym poszukiwaczom własnych korzeni. Więc o co? Z całą pewnością motywów tego rodzaju zachowań jest więcej. Może to być motyw powyżej przedstawiony, niekiedy decyduje zwykła ciekawość, ale ten rodzaj poszukiwań zawsze tworzy okazję do przeżycia swoistej przygody z wielką rodziną naszych przodków - choć czasem bardzo odległą w czasie, to przecież realną. Przy głębszym zastanowieniu się nad tym człowiek bardzo pokornieje. Uświadamia sobie bowiem, że nie od niego dzieje ludzkości się rozpoczynają, że nosi w sobie geny bohaterów bądź szubrawców, ale oszlifowane doświadczeniem wojen i chorób, zabaw i karnawałów. Żadne z tych doświadczeń absolutnie nie determinuje naszych zachowań, ale daje poczucie, że na tym świecie nie jestem z przypadku. W Chrystusowym rodowodzie też moglibyśmy odnaleźć postacie o niechlubnych kartach, ale w żadnym razie nie wpływa to na ocenę działań naszego Pana. Za to cała plejada świętych i błogosławionych, męczenników i wyznawców, którym początek nadaje Pan Jezus, stanowi doskonały punkt odniesienia dla naszych planów i działań. Odwoływanie się do tradycji przodków niekiedy działa bardzo mobilizująco. Przypominajmy więc sobie jak najczęściej, że On przez Krew swoją ponownie nas zrodził i niezależnie od uwarunkowań historyczno - genetycznych, każdy z nas ma w sobie ożywić nowego człowieka, kolejne ogniwo w długim łańcuchu chcianych przez Boga i kochanych dzieci, z których każde ma tu do spełnienia jedyną, niepowtarzalną misję.
|